W tym samym domu na poddaszu mieszkał ogr Józio. Nigdy nie wychodził i nikt jeszcze nie nacisnął jego dzwonka. Był przekonany, że sąsiedzi się go boją, ponieważ o ograch zwykle źle się mówi.
Tymczasem Józio bardzo kochał książki i chciał tę miłość przekazać innym.
Kto mieszka za Waszą ścianą? Kogo mijacie codziennie na klatce? Z kim jedziecie windą? Czyja głowa wystaje znad płotu? Co wiecie o swoich sąsiadach? Co oni wiedzą o Was? Jesteście znajomymi, czy raczej stronicie o takich kontaktów? Lubicie sąsiadów, czy się ich boicie? Jeden temat, a tak wiele pytań.
Kiedy byłam dzieckiem wszyscy na klatce schodowej się znali. To były czasy, gdy po brakujące jajko sto się do Pani Jasi, a nie biegło do Żabki. To były czasy, gdy zeszyty pożyczało się od koleżanki z piętra niżej, a nie wysyłało zdjęć zadań telefonem. To były czasy, w których pędziło się do sąsiada na najwyższym piętrze, by wezwać kartkę, bo tylko on miał telefon. I tak, chcąc nie chcąc, bywało się u innych. Odwiedzało ich. Wiedziało więcej, czasem zbyt wiele, ale można też było liczyć na czyjąś pomoc. Dziś o sąsiadach nie wiemy nic.
Nie twierdzę, że tamte czasy były pod wszystkimi względami lepsze. Bo tak wcale nie było. Ale myślę, że coś straciliśmy i dzisiaj trudno to odbudować. To, czy wiemy coś o czyimś życiu, za bardzo dzisiaj kojarzy się ze wścibstwem. Obudowaliśmy się murami, by inni za dużo nie wtrącali się w nasze sprawy. Doskonale rozumiem potrzebę prywatności, ale przyznaję, że jednocześnie pozbawiliśmy się wielu ciekawych kontaktów. Relacji i życzliwości, którą moglibyśmy mieć na co dzień blisko siebie. Ze zbyt dużej ingerencji sąsiadów przeszliśmy w całkowite ich odcięcie. Nie znaleźliśmy złotego środka. Tak też właśnie było w pewnym miasteczku…
Ulica pełna domów, ale nikt się nie zna. Każdy żyje po swojemu, zajmuje swoimi sprawami, walczy ze swoimi problemami i z trwogą spogląda na dom sąsiada. Skąd ta trwoga? Z wyobrażeń, przekonań, plotek, domysłów. W pierwszym domu żyje mama z dziesięciorgiem dzieci. Nie ma wsparcia, jest wykończona, ale nie poprosi o pomoc sąsiada, bo to poważny, zajęty adwokat, który na pewno nie lubi dzieci. Tymczasem on nie znosi swojej pracy. Jego pasją jest żonglowanie i sztuka cyrkowa, ale nikomu nie zdradza tej tajemnicy i nie rozwija swojego talentu, bo nie ma go komu zaprezentować.




Po kolei poznajemy wszyskich mieszkańców. Każdy z nich ma mylne wyobrażenie o sąsiadach. Dlatego wszyscy siedzą zamknięci w swoich domach i zajmują się swoimi sprawami. Choć większość z nich spogląda za płot z tęsknotą lub ciekawością, to ich lęki zwyciężają.
Tak płynie dzień za dnim, aż do chwili, w której splot nieoczekiwanych wydarzeń powoduje, że jedna z mieszkanek musi podjąć pewną decyzję. Decyzję, która pociągnie za sobą kolejne kroki i doprowadzi do wielkich zmian w miasteczku. Myślę, że finału się domyślacie, ale całkiem Wam tej zabawy nie zepsuje opowiadaniem treści.
Ta historia naprawdę nas urzekła. Nam – rodzicom – dała do myślenia i przywołała wspomnienia. U Tymka wywołała lawinę pytań. Zaczął się intensywniej zastanawiać, kto mieszka za drzwiami naprzeciwko. Czyj rower stoi obok jego roweru na stojaku pod blokiem. Gdzie mieszka pani, która codziennie przechodzi z psem pod naszym balkonem. Z którego mieszkania dobiegają dźwięku pianina, a z którego – akordeonu (tam, mamy bardzo muzykalny blok!). I to nie jest wścibstwo. To zwykła ciekawość. Przecież nie zamierza nikogo wypytywać o prywatne, intymne sprawy. Jest zainteresowany drugim człowieka. Sam też chciałby innym trochę o sobie opowiedzieć. Ale na razie prawie nikt nie chce słuchać. Może mały kroczkami uda mu się to zmienić.

Najważniejszym przesłaniem tej książki jest ocenianie innych, wydawanie opinii bez żadnych danych i faktów. Kierowanie się stereotypami, domysłami, niepełnymi informacjami. A przede wszystkim brak rozmowy. Tylko ona prowadzi do poznania drugiej osoby, zebrania informacji potrzebnych do ocenienia, czy jest to ktoś z kimś chcemy wejść w relację, czy wręcz przeciwnie.
Choć książka opowiada o mieszkańcach jednego miasteczka to ma dla mnie dużo szerszy wymiar. Zamiast poznać sąsiadów osobiście słuchamy opinii innych lub kierujemy się „starymi prawdami”, które zazwyczaj są bardzo krzywdzące. Dotyczy to sąsiadów zza płotu, ale także osób mieszkających w innych krajach. Oceniamy całe narody na podstawie zachowania jednostek. Odbieramy sobie okazję do poznawania wartościowych ludzi. Pozwalamy na to, by kierowały nami lęki innych osób. I całkowicie zapominamy, że to działa w sobie strony. Sąsiedzi też nie chcą nas poznać, też coś o nas słyszeli, też coś kiedyś zobaczyli i błędnie zinterpretowali. Ale nie mamy szans się wytłumaczyć, bo oni już się boją i nawet nie podejmą próby poznania prawy…
To oczywiście tematy nie tylko do wielu rozmów z rodzicami, ale też do przyglądnięcia się naszym kontaktom z sąsiadami. Może będzie to impuls do jakiś zmian?




Książka ma fantastyczne i bardzo zabawne ilustracje. Bohaterowie są sympatyczni, a wyjaśnienia obaw kolejnych sąsiadów bardzo ciekawe. Przy pierwszym czytaniu największą frajdę sprawia oczywiście dowiadywanie się, co mieszkańcy o sobie myślą i odkrywanie, jaka jest prawda. Ten element zaskoczenia znika przy kolejnych czytaniach, ale zupełnie nie odbiera uroku całej historii. Bardzo chętnie do niej wracamy, więc możecie by spokojnie – nie jest to jednorazowa książka. Polecamy!
Rocio Bonilla, „ Dziękuję! Jak dobrze mieć sąsiadów. Książka o wspólnocie i tym, żeby nie oceniać po pozorach”, Wydawnictwo Papilon, Poznań 2021.