Historia małej popielicy, która nie mogła zasnąć

– Ale ja nie jestem jeszcze ani trochę zmęczona! – powiedziała mała popielica i pokazała mamie szeroko otwarte oczy. – Widzisz?

Do zdania: „Mamo, ale ja nie mogę zasnąć, bo…”, jest tak wiele różnych zakończeń, że mogłyby zająć cały wpis. Myślę, że spokojnie możemy założyć, że każde dziecko ma ich co najmniej ze trzy, jeśli więc pomnożymy to chociażby przez liczbę dzieci w grupie przedszkolnej, to lista robi się naprawdę pokaźna. I nie ma co ukrywać, że problem wieczornego zasypiania, to jedno z najbardziej wymagających wyzwań rodzicielstwa. Pomyślcie zatem, co musi czuć mama popielica, gdy trzeba przekonać dziecko do zaśnięcia na siedem miesięcy!

Zbliża się czas zimowego snu, a mała popielica nie może zasnąć. Jakoś zupełnie nie potrafi. Mama co prawda wyjaśniła jej, że leży to w naturze wszystkich popielic, ale córeczka duma nad tym, ile wspaniałych rzeczy ominie ją w tak długim czasie. Jednocześnie martwi się tym, że jeśli nie zaśnie, to okaże się, że nie jest prawdziwą popielicą. Tyle myśli i sprzecznych uczuć kłębiących się w małej główce nie sprzyja niestety spokojnemu zapadaniu w sen.

Jednakże las to przyjazne miejsce i na takiego maluszka wszyscy spoglądają z troską. Zwierzęta widzą, że popielica ma problem i starają się przedstawić jej swoje dobre rady na zasypianie. Każdy ma inny pomysł i trzeba przyznać, że wszystkie są doskonałe, bo zwierzęta jedno po drugim smacznie zasypiają. Wszystkie poza małą popielicą. Wytrwała zawodniczka.

Nie zaskoczę Was raczej za bardzo tym spojlerem, ale oczywiście popielica ostatecznie także odpływa w objęcia Morfeusza. Zmęczenie, rozluźnienie, uspokojenie myśli, to wszystko powoduje, że popielica zasypia zupełnie się tego nie spodziewając. Tak jak to zwykle bywa z dziećmi. Długo się opierają, znajdują wymówki, ale z czasem każde zasypia.

Opowieść ma bardzo lubianą przez dzieci, powtarzalna budowę. Popielica spotyka zwierzątko, ono przedstawia swój sposób na zasypianie i demonstruje go maluszkowi, po czym samo zasypia, a popielica wyrusza dalej. Jest także powtarzalna fraza, którą dziecko szybko wyłapuje i wypowiadaniem jej z radością uzupełnia czytanie rodzica.

Przepiękne ilustracje zostały wzbogacone o element zaskoczenia. W pewnym momencie książkę trzeba obrócić pionowo i czytać ją w ten sposób. To bardzo fajny zabieg, Tymek czeka teraz na tę stronę z niecierpliwością. To nowa perspektywa, która pokazuje, że książki dla dzieci mają wiele do zaoferowania i mogą nas bardzo zadziwić, nie tylko pod względem treści.

Skoro to historia o zasypianiu, to oczywiście muszę wspomnieć, że jest to wspaniała książka do wieczornego czytania. Ponieważ zawiera elementy powtarzalne, to mocno skupia uwagę dziecka. Dzięki temu przestaje ono być rozproszone, nie zajmuje się tysiącem „bardzo ważnych” spraw, które właśnie miało do załatwienia tuż przed snem. Dziecko razem z rodzicem może też wybrać, który ze sposobów prezentowanych przez bohaterów będzie chciało dzisiaj wykorzystać przy zasypianiu. Czy to będzie kołysanka, liczenie baranów czy opowiedzenie bajki? Sądzę, że nawet wiszenie do góry nogami się obroni, bo zatrzyma dziecko w łóżku, skieruje całą jego uwagę na myślenie o śnie. I może w końcu pozwoli mu spokojnie utulić głowę do poduszki i zasnąć.

Sabine Bohlmann, „Historia małej popielicy, która nie mogła zasnąć”, ilustracje Kerstin Schoene, Wydawnictwo Mamania, Warszawa 2020.

Dodaj komentarz