– Bardzo proszę. – Lisek pokiwał głową. – Zalecam osiem dużych łyżek tortu obficie popitych oranżada. To najlepszy lek na kropkozę.
Nasz gust kształtuje się całe życie, ale też zmienia się z biegiem lat wraz z przeżyciami, zmianami w życiu, inspiracjami i wpływami. Jeśli jesteśmy otwarci na nowości, mamy możliwość więcej poznać, zobaczyć, poczuć i usłyszeć. A także przeczytać. Dlatego ważne jest, by dzieciom pokazywać wachlarz możliwości. Dzięki temu będą czerpać z tych doświadczeń w przyszłości. Dotyczy to sportów, muzyki, zajęć dodatkowych i oczywiście różnorodnych książek.
Dlaczego o tym piszę? Bo oceniamy książkę po okładce i nawet nie czytamy opisu. Jeśli nawet doczytamy, ale opis nas nie przekonuje, to książka nie ma u nas szans. No bo skoro: „okładka jakaś taka nie bardzo, a opis dziwny w ogóle”, to po co tracić na tę książkę czas? I zostaje biedna na półce w księgarni czy bibliotece, a my nie mamy pojęcia, ile straciliśmy…
Tymczasem to są właśnie perełki. Książki, które odrzucamy, bo wydaje nam się, że nie pasują do naszego gustu. Nie dajemy szans im, ale też sobie. Nie dajemy sobie przestrzeni na poznanie czegoś nowego. Ja to rozumiem, bo to jest bezpieczna przystań i też w niej chętnie cumuję, ale czasem naprawdę warto. Być może to będzie nowa miłość, a być może porażka. Ale na pewno zawsze to nowe doświadczenie, które poszerza nasze horyzonty. Tak samo powinniśmy postępować z dzieckiem.



Każde dziecko ma jakieś ulubione postaci, ulubione typy opowieści. Jedno lubi superbohaterów, inne zwierzątka. Jedno lubi historie śmieszne, drugie straszne. Jedno uwielbia wierszyki, a drugie toleruje tylko prozę. Więc wybieramy książki tak, by dziecku się podobały. Cieszymy się, kiedy uda nam się dopasować historię do gustu malucha, raduje nas, gdy dziecko kolejny raz prosi o przeczytanie tej samej książki. Czasem jednak trzeba wyjść poza schemat. Pokazać dziecku coś nowego. Spróbować i się przekonać. Co ryzykujemy? Tylko to, że już drugi raz po tę książkę nie sięgnie. A zyskać możemy o wiele więcej.
I tak sobie o tym dzisiaj piszę i piszę nie bez powodu. Powody są dwa: Lisek i Prosiaczek z niezakręconym ogonkiem. To bohaterowie serii książek, które my pokochaliśmy całym sercem. Gdy tylko pierwszy raz zobaczyłam okładkę, to wiedziałam, że musimy to sprawdzić. Po pierwszym czytaniu Tymek przepadł. Ta i kolejne części zagościły u nas na stałe.
Po co więc był cały ten wstęp skoro nam się ta książka tak spodobała. Ano właśnie dlatego, że niejednokrotnie słyszałam, że ludzie rezygnują z tej właśnie historii, zanim ją poznają. „Okładka nie taka, rysunki jakieś nabazgrane, fragment z tyłu zupełnie bez sensu…”. I książka jest stracona. Nie ma szans w starciu z dorosłym spojrzeniem na świat i literaturę. Zupełnie inaczej by było, gdyby to dziecko miało decydować.
I oczywiście ja to rozumiem. Książki są drogie i jeśli nie mamy pewności, że zostaną z nami na dłużej, to lepiej wybrać coś bezpieczniejszego. Można jednak poszukać w bibliotece. Zapytać innych rodziców, czy nie mają do pożyczenia, żeby sprawdzić. A nawet przeczytać dłuższy fragment z dzieckiem w sklepie i zobaczyć, czy jest chemia. Bo to jest książka inna niż wszystkie. Bo to jest historia, przy której uśmiech nie schodzi nam z twarzy. Bo to są bohaterowie, którzy wzbudzają sympatię i których chciałoby się mieć w swojej ekipie. I to są przygody, w których nic nie jest przewidywalne i dlatego takie ciekawe.

„Kropkoza” to czwarty tom z serii, ale mieliśmy go jako pierwszego, więc i Wam go tak przedstawiam. Kolejność zresztą nie ma znaczenia, bo każda część to zupełnie nowa przygoda, bez związku z poprzednimi tomami. Główni bohaterowie do Lisek i Prosiaczek z niezakręconym ogonkiem. Dwaj serdeczni przyjaciele, którzy wzajemnie się napędzają. Jeden ma pomysł, drugi go ochoczo realizuje. Jeden ma sugestie, drugi natychmiast podchwytuje i wprowadza z życie. A co im strzeli do głowy, tego nikt nie przewidzi.
W tej części Lisek i Prosiaczek bawią się w lekarza. Poziom absurdu już od pierwszej sceny rośnie w niebywałym tempie. Doktor Lisek leczy Prosiaczka, a trakcie zabawy wymyślają, że mają ochotę oranżadę i kokosanki (konkretnie należą się one Prosiaczkowi na pocieszenie w chorobie). Mogą je zdobyć u krowy, ale to nie takie proste. Byli u niej dzień wcześniej i nie wypada tak od razu wpraszać się z wizytą. Dlatego układają plan, który ma zmiękczyć serce Krowy. Wymyślają chorobę, na którą zapada Prosiaczek i mały symulant udaje się na misję zdobycia przysmaków.
Pociąga to za sobą niesłychane konsekwencje. Ostatecznie pół lasu przybywa do Liska po porady lekarskie, a każda z nich jest coraz bardziej absurdalna. I w tym tkwi cały urok. Są tam rzeczy, których nawet z fusów nie wywróżycie, a których nie będę tu opisywać, bo to się nie sprawdzi. Trzeba przeczytać, aby to poczuć.



Fumf, szyszkiryna, chorobometr, kropkoza – czy coś Wam to mówi? Zapewne nic, ale to kolejny atut tych historii. Oczywiście jest to książka norweskich autorów, ale polskie tłumaczenie jest znakomite i robi ogromną robotę. Już po pierwszym fumfie, wiedzieliśmy z Tymkiem, że ten tekst to strzał w dziesiątkę. Bawimy się przy nim znakomicie za każdym razem.
Na koniec jeszcze o ilustracjach. Znowu jest to rzeczy gustu, ale warto się im przyglądnąć. Nam bardzo się podobają. Są zupełnie inne. Sprawiają wrażenie jakby narysowało je dziecko. Widać w nich mnóstwo emocji. Szaleństwo, radość, złość, zaskoczenie. Wszystko tam znajdziecie, tylko trzeba się im przyglądnąć. Genialnie pasują do całej opowieści.
Bardzo trudno ująć w słowa atmosferę tej historii. Jest lekko, absurdalnie, bardzo zabawnie. Należy do niej zasiąść bez jakichkolwiek oczekiwań, bo nie jesteście w stanie przewidzieć, co się wydarzy. I to jest wspaniałe, bo nie będziecie mieć wrażenia wtórności. To powiew świeżości, możliwość pokazania dziecku, że literatura ma bardzo dużo do zaoferowania i nie raz może zaskoczyć.
Bjørn F. Rørvik, „Kropkoza”, ilustracje Per Dybvig, Wydawnictwo Druganoga, Warszawa 2020.
Też próbuję wciskać dzieciakom ciekawostki, czasem sie uda, czasem książka musi odleżeć. Liska i prosiaczka zapisuje dla młodszej, dzięki za polecajkę
PolubieniePolubienie
Cieszę się skorzystasz! To też ważne słowa: „czasem książka mu odleżeć” – bardzo się z nimi zgadzam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba