Skarb Straszliwego Zet

Do stu miliardów par śniętych rolmopsów! Przyjaciele wydzierają ię tak głośno, że udaje im się zagłuszyć syreni śpiew.

Jak zachęcić dziecko do czytania? Pokazać mu, że to świetna zabawa. Czy samo wspólne czytanie do tego wystarczy? Czasem tak, czasem nie. Jeśli nie wystarczy, to jak to zrobić? Wyciągnąć asa z rękawa. Co nim jest? Przeczytajcie dalej.

„Zdecyduj, co stanie się dalej!” – to hasło, które znajdziecie na okładce książki. I to wcale nie jest przenośnia. Faktycznie to dziecko będzie decydowało o dalszych losach bohaterów.

Na pierwszej stronie poznacie Mary i Jacka. To przyjaciele, którzy lubią się bawić w piratów. Znajdują na plaży butelkę z listem i tak zaczyna się ich przygoda. Chcą odnaleźć skarb, ale zupełnie nie wiedzą, jak się do tego zabrać. Co zrobią? Gdzie pójdą? O tym zadecyduje czytelnik.

Każda strona to prześliczne ilustracje, krótki tekst oraz dwie opcje do wyboru. Dziecko podejmuje decyzje, odszukuje z boku książki odpowiedni znak i przechodzi na właściwą stronę. Tam poznaje kolejne przygody. I znowu wybiera. Czasem idzie do przodu, czasem robi krok wstecz – zawsze jednak to ono ma moc sprawczą.

Taka forma książki sprawia, że dziecko jest nieustannie zaangażowane. W zasadzie zostaje trzecim piratem i uczestniczy w tych podróżach. Dzięki temu przeżywa podwójną przygodę – piracką i czytelniczą. Tu już nie ma możliwości, żeby nie wysiedziało przy książce. Musi być przy rodzicu, sprawdzić, który znaczek jest przypisany wybranej opcji, odszukać go i odwrócić stronę.

Rozpoznawanie i odszukiwanie znaczków to nie tylko dodatkowa atrakcja, ale też doskonalenie spostrzegawczości. I równocześnie dobre ćwiczenie przygotowujące dziecko do nauki czytania. Obrazki są proste, ale to nadal jakieś symbole – trzeba je rozpoznać i odszukać takie same. Tak też w przyszłości będzie z nauką liter.

„Skarb Straszliwego Zet” to bardzo sympatyczna książka. Nikt tam nie jest wcale straszliwy, więc jest to świetna propozycja dla przedszkolaków. Zakończenie jest zaskakujące i Tymek początkowo był trochę rozczarowany. Ale po krótkim wyjaśnieniu i rozmowie zaakceptował takie rozwiązanie i chciał czytać ponownie.

Mimo że tekstu nie jest zbyt wiele, to jednak dzieje się bardzo dużo. Dodatkowo jest on napakowany humorem, który rozbawi zarówno dzieci, jak i dorosłych. Podobnie jest zresztą z ilustracjami. Są bardzo ciekawe, mają wiele szczegółów i naprawdę są przezabawne.

Ile razy już przechodziliśmy tę przygodę – nie mam pojęcia. Na pewno sporo. Czy dzieciom się nie nudzi? Nie wiem jak innym, ale mojemu nie. Nic go tak nie cieszy, jak to że zaliczamy wtopy i musimy wracać na sam początek. Oczywiście szybko nauczył się która ścieżka prowadzi do zakończenia, a które wydłużają przygodę, ale to nie ma żadnego znaczenia. On specjalnie wydłuża ten czas. Ja już potem nie czytam nawet tych całych tekstów tylko robię szybki skrót i tak sobie wędrujemy po książce.

Po kilku czytaniach dziecko zna już treść na pamięć i może spędzać czas z książką samodzielnie – po prostu kieruje się symbolami i samo przechodzi pomiędzy stronami. Czy to nie jest idealne rozwiązanie dla rodzica? Czujecie już zapach i smak tej ciepłej kawy, którą wtedy wypijecie?

Książka i zabawa. Czytanie, zaangażowanie, przeżywanie przygody wspólnie z bohaterami. Od wspólnego czasu z rodzicem do samodzielnego obcowania z książką. Całe mnóstwo zalet tej niezwykłej propozycji książkowej. Polecamy!

Sylvie Misslin, „Skarb Straszliwego Zet”, ilustracje Amandine Piu, Wydawnictwo Kropka, Warszawa 2021.

Dodaj komentarz